środa, 8 kwietnia 2015

PRZEMIANA SERCA DOKONUJE SIĘ DZIĘKI OSOBISTEMU SPOTKANIU Z JEZUSEM!

(...)Początek,środek i punkt kulminacyjny doświadczenia Ducha zasadza się na fakcie,że Bóg jest miłością i kocha nas miłością Ojca. Ks. Romulo Falcon,mój współbrat zakonny ze Zgromadzenia Misjonarzy Najświętszego Serca Jezusa,opowiada,w jaki sposób prawda ta stała się rzeczywistością w jego życiu: "Jak dobrze jest przekonać się,że wszędzie działa ten sam Duch!Jak cudowną rzeczą jest wiedzieć,że słowo Boże jest głoszone z mocą!Jak dobrze jest wiedzieć,że w odległych ziemiach Peru nie jesteśmy sami,ale złączeni w tym samym Duchu,w tym samym Panu,w tej samej nadziei!Jak dobrze jest wiedzieć,że Kościół jest odnawiany nie za pomocą jakiegoś czynnika zewnętrznego,ale poprzez przemianę serc,dokonującą się dzięki osobistemu spotkaniu z Jezusem!
Gdyby miłość Pana nie dosięgła mnie w swoim miłosierdziu przez Odnowę w Duchu,stałbym się jednym z wielu niewierzących. Dlatego też mogę teraz dać świadectwo nawrócenia. Tak, Pan zmienia nasze życie!Ja,jako ksiądz,zostałem przemieniony przez Niego. Potrzebowałem drugiego nawrócenia albo - mówiąc dokładniej - pierwszego,bo nigdy wcześniej go nie przeszedłem.Miałem dwadzieścia lat i studiowałem,aby zostać inżynierem. Sam nie wiem,w jaki sposób Pan dotknął mnie i powołał mnie do kapłaństwa,ale zdecydowałem się pójść za Nim. Spotkałem zgromadzenie zakonne,które w tym czasie zaczynało pracę misyjną w Peru. Przyjęto mnie do niego. Wysłano mnie do Niemiec,gdzie miałem możliwość studiowania u najlepszych profesorów teologii. Mówię o tym,aby podkreślić fakt,że mądrość wynikająca ze studiów nie wystarczy,aby być dobrym kapłanem.Powróciłem do Peru w 1959 roku,pełen wiedzy i głęboko uformowany,a przełożeni wysłali mnie do pracy w górach,z których pochodziłem.Znalazłem się sam,opuszczony,pośród ludzi ubogich i pokornych.Traciłem powoli moją kapłańską tożsamość,stając się zwykłym administratorem sakramentów oraz pracownikiem kancelarii parafialnej,który żądał opłat za swoją posługę. Nie zdawałem sobie sprawy,że pogrążałem się coraz bardziej. Znajdowałem coraz większe upodobanie w pieniądzach. Łatwo jest je posiąść używając do tego celu kapłaństwa!W miarę jak pochłaniały mnie pieniądze,coraz bardziej traciłem zdolność służenia Panu. Kilka lat później kazano mi przenieść się do diecezji Trujillo. Ja jednak już straciłem wszelkie poczucie wspólnoty ze zgromadzeniem zakonnym. Pojechałem tam z wielkim zapałem,aby stać się kimś ważnym. Dlaczego nie miałem zostać biskupem,skoro jestem po studiach i mam zdolności? Z myślą o tym celu pokonywałem kolejne szczeble. Jak straszliwa jest żądza władzy! Aby przeskoczyć wyżej,Trzeba miażdżyć braci i traktować ich jak kogoś niższego. Tak działo się,kiedy zechciałem wspinać się po szczeblach hierarchii kościelnej. Po kilku latach miałem ważną posadę w diecezji: byłem rektorem seminarium duchownego w San Carlos. Biskup był w podeszłym wieku. Był człowiekiem szanowanym,ale mógł niewiele zrobić i miał mało do powiedzenia. Biskup pomocniczy był Włochem i jako cudzoziemiec nie był w stanie zrozumieć peruwiańskiej mentalności. Skutkiem tego, będąc trzecią z kolei osobą w hierarchii.praktycznie ja kierowałem całą diecezją. Na podstawie własnego doświadczenia stwierdzam: straszliwą rzeczą jest mieć władzę,nie mając wiary,mieć do dyspozycji środki ekonomiczne,nie posiadając moralności! Można wyobrazić sobie,jak wiele zła czyni się,mając pieniądze i władzę! Taki właśnie byłem.Pewnego dnia,tak jak zwykle,jadłem posiłek sam. Byłem rektorem,a ponieważ chciałem podnieść swój prestiż,nie pozwalałem,aby profesorowie i klerycy jadali ze mną. W tym dniu przyjechał właśnie z daleka pewien ksiądz,aby ze mną porozmawiać. Kazałem mu po prostu powiedzieć,że później rozważę,w jakim czasie go przyjąć. Nazajutrz spotkał mnie i powiedział:- Księże Rektorze,muszę się spotkać z biskupem. Ponieważ musiał to załatwić przeze mnie,powiedziałem do niego chłodno:- Proszę napisać prośbę i zobaczymy. Dwa dni później ksiądz ów w dalszym ciągu nalegał,ja zaś go ignorowałem. W końcu,kiedy mnie spotkał,powiedział:- Księże Rektorze,ksiądz nie jest już chrześcijaninem! Czy można wyobrazić sobie,jakie wrażenie wywołało na mnie to zdanie? Ja,rektor,magnificencja,wraz z moimi tytułami i studiami nie byłem już chrześcijaninem? Wkrótce potem podałem się do dymisji i powróciłem do zgromadzenia zakonnego. Czułem się coraz gorzej i zwróciłem się z prośbą nie tylko o eksklaustrację,ale i o przeniesienie do stanu świeckiego. Czekając na odpowiedź na moją prośbę,mieszkałem w domu zakonnym,ale nie spełniałem już tam żadnej konkretnej posługi kapłańskiej. Zajmowałem się kurnikiem,a mszę odprawiałem tylko od czasu do czasu. Wówczas przyszedł do mnie ksiądz,który mnie zapytał:- Co ty tu robisz? Odparłem:- Czekam na wyjaśnienie mojej sytuacji. Zapytał mnie,czy nie udałbym się do jego parafii,aby wygłosić tam misje. Nalegał na to bardzo. Wówczas odrodził się we mnie organizator i aktywista. Przygotowałem temat,zespół i wszystko,co było potrzebne. Opatrzność jednak przewidziała coś innego. Spośród osób,które zaprosiłem,nikt nie mógł mi towarzyszyć. Ponieważ jednak wszystko już było załatwione,musiałem tam pojechać sam. Przed odjazdem zostawiłem list do przełożonego,aby przyśpieszył rozpatrzenie prośby o załatwienie spraw związanych z opuszczeniem stanu kapłańskiego. Przyjechałem do wioski,w której miały odbyć się misje. W momencie gdy czyniłem bliższe przygotowania i rozmawiałem z proboszczem,przybył osiemnastoletni młodzieniec,który chciał się spotkać z Romulo.- Romulo?- zapytałem. Po raz pierwszy od wielu lat usłyszałem swoje imię nie poprzedzone żadnym tytułem:magnificencja,ekscelencja czy rektor. Nie znając mnie,młody chłopak mówił mi po imieniu i powiedział z niezwykłą pewnością siebie:- Słuchaj Romulo,zasada misji jest prosta:ty głosisz słowo,a ja się modlę. Rozśmieszyło mnie to,ale nie okazałem tego,ponieważ był on ostatnią osoba,która mi jeszcze pozostała. Miał na imię Carlos. Dalej przygotowywałem nauki,podczas gdy Carlos zgromadził małą grupkę i zaczął się modlić. Ogarnęła mnie z tego powodu złość i rozpacz. Tyle rzeczy trzeba jeszcze zrobić,podczas gdy ci ludzie tylko się modlili i modlili! Nadszedł dzień rozpoczęcia,ja zaś w pokoju szlifowałem elokwentne wywody oparte na argumentacji,logice i stylistyce. W tym momencie ktoś zastukał do drzwi. Był to Carlos,młodzieniec z grupy modlitewnej. Bez żadnych wstępów powiedział mi bez ogródek:- Romulo,ty się musisz nawrócić! Odpowiedziałem gwałtownie:- Słuchaj!Co z tobą jest?Ja,ksiądz,mam się nawrócić? On zaś nalegał z przekonaniem:- Romulo,,musisz się nawrócić. Nie znasz osobiście Pana Jezusa!- Jak to- odparłem gwałtownie- a więc ty sądzisz,że ja Go nie znam?- Nie,Romulo,ty Go jeszcze nie znasz- ciągnął dalej Carlos. Wtedy rozpoczęła się we mnie straszliwa walka:<Panie,jeśli ja Ciebie nie znam,czym wobec tego było całe moje życie?>. Na wszystkie moje wątpliwości Carlos odpowiedział,mimo swych osiemnastu lat,z podziwu godną prostotą.Powiedział mi:-Romulo,Bóg jest twoim Ojcem i kocha cię!- Jesteś szalony- odparłem- jak możesz przypuszczać,że ja nie wiem o tym,że Bóg jest moim Ojcem i że mnie kocha?- Dobrze,Romulo,ty WIESZ,ale czy kiedykolwiek doświadczyłeś tego w swoim sercu? Z pewnością nie doświadczyłem,że Bóg jest moim Ojcem i że mnie kocha osobiście.Usiadłem więc na krześle,z głową w rękach,oparłszy łokcie na udach. Carlos zaczął modlić się za mnie w języku,którego nie znałem,ponieważ nigdy przedtem nie słyszałem ,jak ktoś modlił się w językach. Dokładnie w tej chwili poczułem wylanie DUCHA ŚWIĘTEGO w sobie i zacząłem gorzko płakać,bardzo gorzko. Gdy płakałem, Pan dał mi zobaczyć moje smutne życie w grzechu. Była tam jednak obecna miłość Boża i ona przebaczyła mi wszystkie moje bunty. Grzeszenie bez doświadczenia miłości Bożej to piekło,zaś uzyskanie przebaczenia od Boga,który nas kocha,to przedsionek nieba. Kiedy skończył modlitwę,byłem wyczerpany. Wówczas Carlos wziął moje notatki,podarł je i rzucił do śmietnika,zapewniając:- Nie potrzebujesz już mądrości ludzkiej. Idź i opowiedz o tym,w jaki sposób Pan cię nawrócił.I odszedł. Pozostałem sam wśród straszliwej walki nowego człowieka,który dopiero co się narodził, i zacząłem krzyczeć:- Nie będę głosił słowa,nie zrobię tego,nie mogę! Wtedy ktoś zapukał do drzwi. Był to proboszcz,który zawołał mnie:- Proszę księdza,ludzie już czekają w kościele. Otworzyłem drzwi i zacząłem iść,znajdując po drodze Biblię.Już od dawna jej nie czytałem. Wiedziałem,co teologowie mówią o Bogu,ale nie wiedziałem,co Bóg mówił sam o sobie w swoim słowie. Chwyciłem tę Biblię,jako ostatnią deskę ratunku i obrony. I tak podszedłem do bardzo wysokiego pulpitu. Po raz pierwszy od lat prosiłem Pana i mówiłem Mu:- Panie,pomóż mi. Co mam powiedzieć? Wtedy otworzyłem Biblię i przeczytałem tekst św.Pawła do Koryntian:< I stanąłem przed wami w słabości i w bojaźni,i z wielkim drżeniem. A mowa moja i moje głoszenie nauki nie miały nic z uwodzących przekonywaniem słów mądrości,lecz były ukazywaniem ducha i mocy,aby wiara wasza opierała się nie na mądrości ludzkiej,lecz na mocy Bożej >  (1 Kor 2,3-5 ). Nie wiem,co im powiedziałem tego wieczoru,ale pamiętam tylko jedno zdanie:< Grzeszyłem,ale miłość Pana przebaczyła mi;Bóg może wam także przebaczyć>. Czy widzieliście już księdza płaczącego przed swoimi parafianami? A ja tego wieczoru płakałem wraz z nimi. Tego wieczoru przeżyłem doświadczenie miłości Bożej,nawróciłem się i lud także się nawrócił. Najpierw otrzymałem DUCHA ŚWIĘTEGO,a potem świadczyłem o tym,co może uczynić miłość Boża. To,co dawniej przez całe lata mego posługiwania wydawało mi się niemożliwe- a więc przemiana serc,które mnie słuchały- tego dokonała miłość Boża.Powróciłem do Limy. Chciałbym wyjaśnić,że po raz pierwszy w życiu zapomniałem zebrać ofiarę za moje kapłańskie posługiwanie. Bóg odpłacił mi z naddatkiem. Udałem się na spotkanie z przełożonym,aby poznać decyzję w sprawie mojej prośby,którą zostawiłem e liście przed wyjazdem na misje. Powiedział mi:- Ach zapomniałem wysłać list księdza.- W takim razie zapomnij o tym na zawsze- odparłem mu. Tak minęło osiem miesięcy,w czasie których nowy człowiek we mnie toczył walkę ze starym. byłem osamotniony i nie znałem nikogo,kto przeżyłby coś podobnego do tego,co ja przeżyłem,z kim mógłbym się podzielić myślami. Na pewno byłem odnowiony,ale potrzebowałem wspólnoty i groziło mi niebezpieczeństwo,że zostanę zmiażdżony przez świat i jego grzech. Aby jakoś wykorzystać czas,zacząłem tłumaczyć Biblię na swój rodzimy język keczua. Właśnie to studium i ten kontakt ze słowem mnie ocalił.Każdego dnia pożywiałem się słowem Bożym. Po tym wszystkim moi przełożeni posłali mnie do pomocy w parafii św.Łukasza,a grupa Odnowy wysłała pewnego młodego człowieka,aby mnie pouczył. Przygotował mnie na wylanie Ducha. Chociaż miałem pewność,że On mnie przemienił,to jednak musiałem zmienić nie tylko moje postępowanie zewnętrzne,ale także cała moją mentalność i mój formalizm. Jeśli Pan przebaczył mi,upadłemu kapłanowi,dlaczego ja nie mógłbym tak samo czynić ludziom? Miłość wszystko potrafi. Jest jedyną siłą zdolną przemienić świat. W taki sposób i tylko w taki Kościół będzie się uświęcał. Niesprawiedliwe struktury zmienią się. Nie inaczej. Wtedy Chrystus żyjący będzie królował pośród nas!. Jeśli moglibyśmy streścić orędzie Nowego Testamentu,byłoby to jedno krótkie zdanie,które zawiera w sobie całe Objawienie:" Bóg jest miłością" ( 1 J 4,8 ).Fundamentalną prawdą chrześcijaństwa jest to,że Wszechmogący Bóg,Stworzyciel nieba i ziemi,jest miłującym Ojcem,który utkał historię każdego ludzkiego istnienia z nici swojej odwiecznej i bezwarunkowej miłości."Jak się lituje ojciec nad synami,tak Pan się lituje nad tymi,co się Go boją" ( Ps 103,13 ).


Fragment książki "W ogniu miłości dookoła świata bez walizki" Emilien Tardif,Jose H.Prado Flores